Obowiązek posyłania
dzieci do szkół podstawowych(tzw. obowiązek szkolny) dotyczy większości krajów
europejskich, .....ale nie Danii nie ma tam żadnego wymogu uczęszczania przez
dzieci do jakichkolwiek placówek oświatowych. Oczywiście to nie oznacza, że w
Danii nie ma obowiązku nauki, jeśli rodzic nie chce posyłać swoich pociech do
szkół państwowych bądź prywatnych – z różnych względów, ma on obowiązek
zorganizować nauczanie w domu . Placówki przedszkolne są nieobowiązkowe, w
Norwegii już roczne dziecko może zacząć uczęszczać
do przedszkola. W krajach Skandynawskich, tak jak i w Polsce szkoły dzielą się
na podstawówkę, gimnazjum i szkołę średnią. Różnicę możemy dostrzec w wieku
ucznia, który rozpoczyna swoją przygodę
szkolną. W Szwecji, Danii i Finlandii obowiązek
szkolny obejmuje uczniów od 7 roku
życia, natomiast dzieci w Norwegii rozpoczynają naukę w szkolę w wieku 6 lat. Rodzice
w Szwecji mają prawo posłać swoje dziecko do szkoły rok wcześniej lub rok
później.
Przez pierwsze kilka lat 5,6 a nawet 7 (w
zależności od kraju)
system oceniania w szkole występuje w formie opisowej, na dalszych
etapach nauczania oceny są przyznawane w
formie cyfr bądź liter w skalach od 1 do 10 (Finlandia), od 1do 13 (Dania) lub
od A do F (Szwecja).
Myślę, że wysoka skala ocen, to niewątpliwy atut w
nauczaniu, pozwala ona dokonać sprawiedliwej i rzetelnej oceny zdobytych
osiągnięć przez ucznia.:)
W Szwecji rzeczą normalną i całkiem zwyczajną jest
zwracanie się uczniów do nauczycieli po imieniu, jest to pewnego rodzaju
zabieg, który zmniejsza część formalną między uczniem a nauczycielem, ale
myślę że jest to też kwestia kultury kraju, w Polsce jeśli zwrócimy się do kogoś po
imieniu na poziomie formalnym (czy to w sklepie czy w urzędzie) może oznaczać tylko jedno – brak szacunku do tej osoby.
W Skandynawii uczniowie do 18 roku życia mogą liczyć na bezpłatne podręczniki, posiłki i pomoc lekarską. Co więcej , tacy uczniowie
co miesiąc dostają gotówkę w wysokości 1000 koron(ok.500zł), w
tę sposób uczniów zachęca się aby regularnie uczęszczali do szkoły.
O.
No nie da się ukryć, że to dość kuszące- pomoc, dofinansowanie, posiłki. A jak wygląda tam statystycznie poziom nauki? Dużo osób uczęszcza? Czy poziom jest porównywalny jak w innych krajach?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł na bloga :)
Żałuję tylko że nie ma takich możliwości w Polsce...
Pozdrawiamy!
Znalazłyśmy odpowiedź na nurtujące Was pytanie :)
OdpowiedzUsuńWedług raportu "Kluczowe dane o edukacji w Europie"* (link zamieszczamy poniżej) odsetek uczniów i studentów w grupach wiekowych 3-19 i 3-29 lat w roku 2006, jeżeli chodzi o kraje Skandynawii nie odbiega od pozostałych krajów Europy.
I tak: w Danii uczniów i studentów w przedziale wiekowym od 3 do 19 lat było 93%; w Finlandii 87,5%; w Norwegii 94,1%; w Szwecji 93,7%; w Islandii i Estonii ok 95 %. W Polsce dla porównania było ich 88,6%.
Jeżeli chodzi o drugi przedział wiekowy, w wyżej wymienionych krajach liczby te są trochę mniejsze i mieszczą się w przedziale od 65,9-73,4%. Za to w Polsce w przedziale wiekowym od 3-29 lat zliczono 62,9% uczniów i studentów.
Liczby te pokazują, że nieobowiązkowa edukacja w krajach Skandynawii nie niesie za sobą konsekwencji małego odsetku dzieci i młodzieży korzystającej z usług oświaty.
Można więc zastanowić się nad tym co takiego proponują szkoły w Skandynawii, że rodzice posyłają do nich swoje dzieci mimo braku obowiązku. Postaramy się odpowiedzieć na to pytanie w kolejnych postach. Zapraszamy więc do odwiedzania.
*
http://eacea.ec.europa.eu/education/eurydice/documents/key_data_series/105PL.pdf (strona nr 92)
Świetny pomysł by tak rozwiązywać sprawę edukacji. Co więcej potrzeba do jego realizacji odpowiedzialności rodziców, którzy ewentualnie decydują się na organizację nauki w domu. Podoba mi się szeroka skala ocen. Ciężko mi z 'polskiej' perspektywy spojrzeć na sposób zachęty do korzystania z oświaty. - wiadomo, że nie w każdym państwie jest to możliwe finansowo i jednocześnie dosyć ciekawe, że przy obowiązku ogólnym do nauki, korzystanie z oświaty jest- mówiąc dosłownie- opłacalne. Nie tylko dla uczniów, ale i rodziców. Myślę, że ma to dosyć spore znaczenie. Pracujący rodzice nie muszą zbyt mocno martwić się o dziecko posłane do szkoły- zapewniono mu przecież podręczniki, posiłki a nawet 'kieszonkowe'.
OdpowiedzUsuńPartnerskie stosunki z nauczycielami? Też ciekawe, budowanie przyjaznej atmosfery, braku dominacji nauczyciela nad uczniem może w pewnych środowiskach działać mobilizująco. O ile poziom nauki jest wysoki, to taki całokształt oświaty uważam za naprawdę ciekawy. Tylko...czy w Polsce, powiedzmy w środowiskach biedniejszych, gdzie część ludzi nie zachowuje podstawowych zasad kultury byłoby to możliwe? Nie sądzę. Nie wyobrażam sobie relacji partnerskiej części młodzieży z nauczycielami, tak samo jak tego, że każda młodzież jest ułożona, nie walczy z faktem, że uczyć się trzeba, dba o placówki i 'współpracowników'. Zastanawiam się jak wygląda kultura osobista w tych krajach i wydaje mi się, że nie ma tam większych problemów wychowawczych. Czy to prawda? Jaki związek ma oświata z zachowaniem dzieci?
-trochę popłynęłam myślami w wielu kierunkach. Przyznaję, że świetny temat, bardzo ciekawy. :) Pozdrawiam!
Przyznaję,że mój stosunek do tamtejszych, partnerskich relacji z nauczycielem jest nie do końca przekonywujący, i również mało realny do wprowadzenia we wszystkich typach środowisk, owszem nie jestem zwolenniczką sztywnych i autokratycznych relacji, ale uważam,że aby zaistniał jakiś porządek,uczeń powinien czuć przed nauczycielem respekt, a nie wiem czy taka postawa jest możliwa przy "partnerskich" relacjach.Jeśli chodzi o wychowanie,a przede wszystkim o traktowanie dzieci w szkole i w domu, kraje Skandynawskie są prekursorem w poważnym podejściu do dzieci,jako do osób kompetentnych od których to my dorośli możemy się czegoś nauczyć, w rodzinach a także w szkole kładziony jest duży nacisk na jakość relacji między członkami,na komunikacji bardziej niż na realizacji metod wychowawczych i skupianiu się na zmienianiu dziecka, negatywnie również podchodzi się do systemu kar i nagród uważa się że dziecko robi coś dla nagrody, skupia się na nagrodzie, a nie na tym, co robi, co czuje, co się z nim dzieje i czy w ogóle chce to robić,( te metody są bardzo popularne a prekursorem ich jest duński pedagog Jasper Juul) jak widać myślenie o wychowaniu i traktowaniu tam dzieci w takich kategoriach bardzo wyprzedza nasze polskie myślenie, ale moim zdaniem nie ma sensu traktowania tej koncepcji ani żadnych innych jako doskonałych bo może się okazać że na naszym polskim gruncie nie muszą się one wcale sprawdzić
OdpowiedzUsuńpozdrawiam O :))
Może samo mówienie do nauczyciela nie jest tak korzystne, ale duża skala ocen na pewno. Sami wiemy jak wygląda zdobywanie ocen już na studiach gdzie skala ocen jest jeszcze mniejsza niż w szkole. Po za tym ciekawie rozwiązana kwestia bezpłatnych podręczników. U nas niestety tak nie ma.
OdpowiedzUsuńDziewczyny a może coś o tym jak tam studia wyglądają?
Pozdrawiam
O studiach bedzie spokojnie ;)
OdpowiedzUsuń